Wśród majestatycznych szczytów Himalajów…

Niebotyczne góry z wieczną zmarzliną i dżungla, w której zderzasz się z nosorożcem. Samotność na górskich szlakach i wszechogarniające uwodzenie towarem. Proste potrawy i przyprawy, których smakiem jesteś tak oczarowany, że sprawdzasz swój kulinarny talent oraz atakująca znienacka choroba wysokościowa. Klaksony, uliczny zgiełk i cichy szum chorągiewek na wysokości kilku tysięcy metrów spowity zapachem mroźnego, wczesnowiosennego powietrza. Taką wielowymiarową podróż zaproponował Łazowianom Michał Sroka. We wtorkowe popołudnie 6 marca br., podczas spotkania „Z Jury w góry”, które odbyło się w Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy w Łazach mieszkańcy gminy i wychowankowie Świetlicy Środowiskowej „Stokrotka” wyruszyli do Nepalu widzianego jego oczami.


Pan Michał opowiedział o samotnej podróży, która trwała 1,5 miesiąca, podkreślając, że samotna nie znaczy nieciekawa i w odosobnieniu. Wyprawa objęła marzec i kwiecień, witając temperaturą około 0-5 st. C.
Jak pokrótce scharakteryzował odwiedzony kraj? Powiedział, że Nepal jest republiką od 10 lat. Pomimo usytuowania pomiędzy Indiami i Chinami, a przez to wpływów obu krajów, jest suwerennym państwem o własnej wyjątkowej kulturze, widocznej właściwie na każdym kroku: w architekturze, obrzędach czy sztuce użytkowej, wytwarzanym rękodziele.
„Nepal to niebotyczne góry, ale nie tylko. To także dżungla, jednak nie ta z lianami i widokami jak znad Amazonki. To oczywiście bujna roślinność i właściwie atakująca nas nieskażona przyroda, egzotyczne ptaki i mnóstwo małp. Myśl o wysokich górach kojarzymy z ciągle zalegającym śniegiem, mrozem, surowym klimatem, ale nie w całym Nepalu wieje przenikającym chłodem. Kraj obejmuje kilka stref klimatycznych, łącznie ze strefą zwrotnikowo-monsunową” – opisywał Michał Sroka.

Przybliżył klimat miejsc, które odwiedzał, starając się, aby uczestnicy spotkania zobaczyli różnorodność i wielowymiarowość kraju kojarzonego głównie ze szczytami Himalajów.
„Miasto? W mieście panuje jeden wielki handel, zachęcanie do zakupów w ujmujący, twórczy sposób jest wszechobecne, sprzedający mają niewątpliwie szczególny zmysł uwodzenia proponowanymi towarami. Mimo to Nepal to nie komercja. Największe miejscowości są wprawdzie pełne turystów, na ulicach kwitnie handel, jest tłoczno, ale już krok dalej można pobyć samemu, choćby z uwagi na to, że wchodząc na szlak, po 10-15 minutach zostajesz właściwie sam ze sobą i tak naprawdę twoim wyborem jest, czy tak pozostanie, czy chcesz towarzystwa. Życzliwość Nepalczyków i Tybetańczyków jest ogromna. Gdy widzą osobę, która wygląda na zagubioną i samotną, podchodzą i oferują pomoc, ale jeśli potrzebujesz chwili samotności, oczywiście zapewnią ci ten luksus. Z drugiej strony możesz przyłączyć się do kogoś obcego i w ciągu dnia przegadać z nim dziesiątki tematów, od polityki po kulinaria” – mówił.

Michała Srokę lokalna społeczność zna jako trenera pływania, dietetyka. Wśród jego zainteresowań i pasji znajduje się też zamiłowanie do gór. Przemierzył Tatry, bieszczadzkie szlaki, trafił na alpejski Mont Blanc i… przyszedł czas na Himalaje i ich majestatyczne szczyty.
Będąc w Nepalu ruszył na szlak dookoła Annapurny. Mówił, że trekking trwa około 2,5 tygodnia (w zależności od prędkości pokonywania trasy) i charakterystyczne są tu szalone wiatry nawet przy dobrej pogodzie. Podkreślił, że niesamowite wrażenie na turystach robią mantry wykute na skalnych płytach.
Na jednym z nepalskich szlaków zmagał się z chorobą wysokościową, która skończyła się lotem helikopterem i pobytem w szpitalu polowym.
Wśród atrakcji czekających w Nepalu na turystów wymieniony został między innymi rafting – spływy pontonem i kajakami po rwących rzekach. Pan Michał odwiedził również Park Narodowy Chittwan, na terenie którego towarzyszył mu opowiadający przewodnik, choć tak naprawdę na najwyższych obrotach działał tu zmysł wzroku, bo idąc, człowiek chłonie każdy obraz, zmianę pogody, wypatruje dzikich zwierząt. Właśnie w nepalskiej dżungli nastąpiło spotkanie z pasącym się nosorożcem, słynącym z szarż na ofiary. Atrakcją było też chodzenie po mostach linowych ciągnących się od wioski do wioski. Zwrócił jednak uwagę, że aby w pełni poznać jakiś teren nie wystarczy skupić się na miejscach proponowanych na pierwszych stronach przewodników, mówiąc: „Jeśli chcesz poznać jakieś miejsce, nie śpij w najdroższych hotelach i nie jedz tylko w wyjątkowych restauracjach. Spróbuj jeść i spać tu, gdzie mieszkańcy. Zobacz ich codzienność”. Podkreślił, że choć Nepal to jeden z biedniejszych i słabiej rozwiniętych krajów świata, trudniący się przede wszystkim rolnictwem, jego mieszkańcy zaskakują pogodą ducha i otwartością wobec turystów. Kuchnia Nepalu to proste, aromatyczne jedzenie, w przeważającej części wegetariańskie. Podstawą posiłków jest chlebek tybetański, soczewica, ryż, ostre sosy i przyprawy.

Michał Sroka zaznaczył też, że odwiedzony przez niego kraj to także religia, obecna w całym życiu Nepalczyków. Mówił o niej w następujący sposób: „Religia jest bardzo przejrzysta. Obowiązuje tu prawo przyczyny i skutku – nie opłaca się być niegodziwym. Nepal jest krajem religii hinduistycznej, ale istotny jest również buddyzm”. Dzięki snutej opowieści i wyświetlanym zdjęciom zgromadzeni na spotkaniu poznali wyjątkową architekturę, zobaczyli stupy, a wśród nich Bodnath – buddyjską świątynię w Katmandu, niemal dotknęli młynków modlitewnych i usłyszeli szelest powiewających tam chorągiewek.
Jaskinia Milarepy, szlak dookoła Annapurny, obozy dla uchodźców w okolicach Bengalu, nepalska mleczarnia, Królewski Park Narodowy Chittwan, Stupa Bodnath, podróżowanie autobusami, które okazywało się niejednokrotnie bardziej emocjonujące, niż życzyłby sobie tego przeciętny turysta (z uwagi na górskie serpentyny z kilkusetmetrowymi przepaściami), zobaczenie nepalskiego rękodzieła, buddyjskiego różańca i mnóstwo ciekawych fotografii – to wszystko stało się udziałem uczestników popołudniowego zimowego spotkania w Bibliotece za sprawą Michała Sroki.