Wycieczka rowerowa to wolność, przygoda i radość, w której zestaw kluczy imbusowych będzie twoim towarzyszem i pomocnikiem. Nie ważne czy pojedziesz tysiące kilometrów, czy w najbliższe okolice, bo na dwóch kółkach zawsze znajdziesz ciekawe miejsca. A podróż po Skandynawii bez roweru… to jakby nie podróż, to dzięki rowerowi znajdziesz miejsca, o których kierowcy aut nie mogą mieć pojęcia.
18 października 2018 r. w ramach „Dni Skandynawskich ‘2018” w Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy w Łazach odbyło się spotkanie pn. „Podróż na Wyspę Piratów” z Andrzejem Wójcikiem.
Andrzej Wójcik to pasjonat turystyki rowerowej. Ten sposób aktywności stał się dla niego czymś więcej, niż zwykłym zainteresowaniem. Tak w tym roku mija 30-lecie z rowerową pasją, o której można powiedzieć, że jest stałą częścią życia, dzięki której sympatyk dwóch kółek odwiedził już 22 państwa.
W trakcie tegorocznego spotkania miłośnik Skandynawii przeniósł zgromadzonych słuchaczy do okolic Danii prezentowanych z perspektywy rowerowego siodełka. Wyprawa rozpoczęła się od Bornholmu – duńskiej wyspy ulokowanej w południowo-zachodniej części Bałtyku. Pan Andrzej mówił o tych górzystych terenach jako o raju dla rowerzystów, które tak naprawdę można objechać w jeden dzień (linia brzegowa wyspy to nieco powyżej 130 km). Podkreślił, że każdy kąt krzyczy tu historią, wiążąc się z Templariuszami, Wikingami czy czasem wojen duńsko-szwedzkich. Zwrócił uwagę na charakterystyczne dla Bornholmu rotundowe kościoły obronne z okresu IX-XII wieku. Cztery z nich są do dziś elementem bornholmskiego krajobrazu. Kiedyś obok funkcji sakralnych stanowiły schronienie i spichlerz dla mieszkańców broniących się przed najeźdźcami, w dzisiejszych czasach stanowiąc miejsca, z którymi wiążą się osobliwe legendy o Templariuszach i krytych przez nich skarbach.
Jednak to nie Bornholm miał być miejscem docelowym z podróżniczej mapy Andrzeja Wójcika, omawianym na spotkaniu. Była nim tajemniczo brzmiąca Wyspa Piratów – Christiansø, największa z wchodzących w skład duńskiego archipelagu Ertholmene. Z uwagi na niewielki rozmiar (długość około 700 m pozwalająca obejść spacerkiem ląd w godzinę) i liczbę mieszkańców (115) wyspę można by uznać za wręcz niepozorną, jednak nic bardziej mylnego. Od początków XVIII w. Christiansø była twierdzą i ciężkim więzieniem o przydomku „Duńskiej Diabelskiej Wyspy”, z którego ucieczkę traktowano jako zupełnie niemożliwą, a w trakcie wojen napoleońskich stała się duńską bazą piratów toczących walkę korsarską z siłami brytyjskimi. Czasy historyczne to nie koniec osobliwości wyspy. Andrzej Wójcik przekonywał, że w dobie zmian i atakującej zewsząd nowoczesności wyspa jest niebywałym miejscem, w którym tradycja jest pilnowana niemal jak świętość. Pięknu przyrody i niesamowitym widokom towarzyszy dawna zabudowa twierdzowa (bastion czy wieża) i budynki z tamtego okresu. Wszystkie znajdują się pod ochroną. Nie wolno ich rozbudowywać ani zmieniać wyglądu zewnętrznego, aby wyspa nie utraciła dawnego charakteru i ducha. Spacerując, napotykamy armaty na murach obronnych, które są nieodłącznym elementem krajobrazu. Wśród ciekawostek podróżnik wymienił m.in. to, że mieszkańcy Christiansø są zwolnieni od podatków, nie mogą montować anten na zewnątrz budynków, które zakłóciłyby wiekowy charakter i wygląd wyspy, że śledź miewał tu wartość złota i że dzieci mogą pobierać naukę na wyspie jedynie do VII klasy szkoły podstawowej (potem przenoszone są do szkół z internatem w Danii). Jednak jako turysta szczególną uwagę zwrócił na to, że na wyspie wiedza płynie z… serwetek. Każdy człowiek odwiedzający Christiansø, zamawiając obiad czy kawę, zastaje przy stoliku serwetki z najważniejszymi informacjami na temat wyspy, aby turyści nie musieli zadręczać miejscowych banalnymi pytaniami, mogąc skupić się na poszerzaniu wiedzy a nie zdobywaniu podstawowych informacji.
Słowom podróżnika towarzyszyła prezentacja fotograficzna, która wywoływała żywe reakcje i fale westchnień biorących udział w spotkaniu uczniów klasy VII Szkoły Podstawowej nr 1 w Łazach wraz z nauczycielem Anną Leszczyńską. Pewne jest, że wystąpienie Andrzeja Wójcika przysporzyło fanów tak Skandynawii, jak i rowerowym podróżom, dzięki którym niewielki nakładem można odkryć zaskakujące miejsca i przeżyć ciekawe chwile, które zostaną w pamięci na długie lata.