27 października w Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy w Łazach odbyło się kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki. Klubowiczki rozmawiały na nim o książce Zbigniewa M. Nowaka „Szczygieł” opartej o fakty autentyczne, opowiadającej o zaistniałym wypadku i jego konsekwencjach, które zmieniły dotychczasowe życie Huberta Kamińskiego i jego rodziny.
Treść powieści zrecenzowała Elżbieta Szafruga:
„Pomimo ostrzeżeń rodziców Hubert wykonał powtórny skok do morza, nie zdając sobie sprawy, że w czasie sztormu zmieniło się jego dno. Dzięki błaganiom matki i znajomościom wuja został operowany, ponieważ jego życie wisiało na włosku. Powrót do domu korzystnie wpłynął na psychikę chłopaka, rozpoczął on rehabilitację, celem usprawnienia zastałych mięśni. Z powodu niewydolności układu oddechowego przeszedł tracheotomię i zaczął mówić oraz został poddany niekonwencjonalnej metodzie leczenia. Później dzięki swoim rehabilitantom Krysi i Jurkowi dostał się do specjalistycznego ośrodka, gdzie mógł ćwiczyć na odpowiednio skonstruowanych przyrządach. Tam spotkał ludzi takich jak on, po wypadkach i udarach, a także tych porzuconych przez rodziny, żyjących w strasznych warunkach. Tęsknota za utraconym życiem i wspomnienia z dzieciństwa uczyniły z Huberta prawdziwego walczaka zmagającego się ze słabościami na granicy wytrzymałości. Nie wszyscy w ośrodku mieli tyle sił co on, wielu wolałoby śmierć zamiast życia na łasce innych. Byli też tacy jak Edytka, której ultimatum rodziny nie wytrzymało próby czasu. Dziewczyna odebrała sobie życie, nie mogąc sprostać wymogom rodziców. Hubert z determinacją trwał w swoim postanowieniu wspierany przez rodzinę i nową sympatię. Czy jego marzenia się spełniły? Co stało się z tymi, dla których jedyną szansą był rozwój nauki w dziedzinie komórek macierzystych. Czy w walce o zarodek zapomniano o żyjących ludziach, którzy na skutek wypadków i chorób nie radzą sobie. Oni nie mają już czasu na spory, a każda zwłoka kosztuje, nauka musi czynić postępy dla dobra całej ludzkości. Szczerze wierzę, że Bóg w swej dobroci nie żąda naszego cierpienia. Patrząc realnie może mniej osób trafiłoby do hospicjów i ośrodków opiekuńczych z dala od swoich bliskich, którzy nie mogą podołać opiece nad nimi”.