Christina Baker-Kline „Sieroce pociągi” (27.06.2019 r.)

„Większość dorosłych kłamie, (…) ludzie z reguły troszczą się tylko o siebie, (…) tobą interesują się tylko wówczas, gdy możesz się im do czegoś przydać. I tak właśnie kształtuje się twoja osobowość. Wiesz zbyt dużo, a ta wiedza rodzi nieufność”  – z takim przesłaniem mierzyły się klubowiczki Dyskusyjnego Klubu Książki w Łazach podczas spotkania 27 czerwca 2019r., zadając sobie pytanie czy doświadczenia podpowiadające, że bezinteresowność jest rzadkością pozwalają znaleźć swoje miejsce w życiu i budowanie bliskich relacji z ludźmi.


Christina Baker Kline w książce pt. „Sieroce pociągi” porusza temat oddawania sierot do rodzin zastępczych. W przeszłości na terenie Stanów Zjednoczonych sieroty z wielkich miast takich jak Nowy Jork wysyłano w wielogodzinną podróż pociągami do stanów rolniczych aby zapewnić im chleb i dach nad głową. W praktyce dzieci stawały się darmową siłą roboczą. Poddawane oględzinom jak na targu niewolników, pozbawiane godności przeżywały ogromny stres, że nikt ich nie zechce. Takim przykładem jest główna bohaterka powieści, która wraz z liczną rodziną przypłynęła z Irlandii w poszukiwaniu lepszego życia. Straciła swoją rodzinę w pożarze, a sama trafiła do domu opieki. Tak jak inne sieroty nasza dziewięciolatka została wysłana do Minnesoty, gdzie dwukrotnie trafiała na złych opiekunów. Nikt się o nią nie troszczył, wymagając ciężkiej pracy, życia o głodzie i chłodzie w skandalicznych warunkach. Mało brakło żeby została skrzywdzona fizycznie. Wyrzucona z domu podczas mrozu wędrowała sześć kilometrów w lichym ubraniu do szkoły, szukając tam pomocy. Dzięki swojej nauczycielce już nigdy nie trafiła do poprzednich opiekunów. Przygarnięta przez małżeństwo sklepikarzy przyjęła imię ich zmarłej córki Vivian i została adoptowana. Przypadkowe spotkanie z chłopakiem z pociągu, z którym niegdyś podróżowała zbliżyło młodych na tyle, że wkrótce zostali małżeństwem. Szczęście Vivian nie trwało długo, Dutchy zginął na wojnie a ona została samotną matką. W akcie desperacji oddała swoją córkę do adopcji, nadając jej imię swojej utraconej w pożarze siostrzyczki. Zamieszkała samotnie w dużym domu w Maine i jako 91-letnia starsza pani na prośbę gospodyni uratowała Molly przed poprawczakiem. Karą za kradzież książki miała być sprzątanie strychu. Początkowo Molly nienawidziła spotkań z Vivian i przekładania starych pamiątek, jednak po pewnym czasie odkryła w niej bratnią duszę, czyniąc z niej bohaterkę swojego wywiadu. W jaki sposób Molly i Vivian pomogły sobie nawzajem? Jak potoczyły się ich dawne losy?