Popołudnie z żółtymi kwiatami pamięci…

Spotkanie z cyklu „Znane i nieznane losy bliskich”, które odbyło się 24 kwietnia br. w Bibliotece w Łazach,  wpisało się w Akcję Żonkile, której organizatorem jest Muzeum Polin w Warszawie i w której nasza instytucja uczestniczy od wielu lat. W akcję włączyły się również  panie z Klubu Kreatywnych Kobiet, wykonując 60 żonkili, które trafiły nie tylko do czytelników biblioteki, ale również do mieszkańców Łaz.
Korzystając ze zgromadzonych zbiorów biblioteki, uczestnicy spotkania mieli okazję wysłuchać wspomnień niestety nieżyjących już mieszkańców Łaz, którym głęboko w pamięci utkwiły nie tylko charakterystyczne postaci ludności żydowskiej z Łaz, ich zawody, domy  mieszkalne, niewielkie zakłady, które były głównym źródłem utrzymania, ale także stroje. Ludność żydowska przed II wojną światową mieszkała głównie w centrum miejscowości. Tak wspominała tamten czas Aurelia Zdzienicka: „Kiedy przyjechałyśmy z mamą do Łaz, nie było jeszcze światła w naszym domu (przy obecnej ulicy Daszyńskiego). Wówczas koncesję na założenie prądu miał Żyd o nazwisku Golfarb, on to założył nam prąd. W naszym domu mieszkał Kronenberg z rodziną, który miał rzeźniczą budkę przy obecnej ulicy Kościuszki. Tam trzy razy w tygodniu handlował wołowiną, miał córkę Binusię. Mieszkał u nas też Przechodnik, miał dwóch synów Salka i Miecia. W czasie wojny wszyscy z rodziny zginęli, ocalał jedynie Salek, który mieszkał w Izraelu. Ten Przechodnik był szewcem i miał zakład naprzeciwko „Ludowca”. Żydzi mieli święto, tzw. Kucki, wtedy jedli tylko macę, takie białe placki. Obok naszego podwórka był dom Bugajera, były jego i nasze komórki i pomiędzy nimi przygotowywali sobie miejsce do modlitwy. Górę ozdabiali choiną, wieszali ozdoby. Były tam ławki, w tym miejscu się modlili, spożywając jedynie tę macę”. Podobnie o religijności Żydów opowiadała pani Stanisława Machniewicz. Wspominała, że „Żydzi byli wierni swej religii, codziennie odwiedzali swój dom modlitwy, Bożnicę która była w Łazach przy obecnej ulicy Targowej. Modlili się tylko mężczyźni, kobiety do Bożnicy nie chodziły”. Odtworzyliśmy również ciekawą relację pana Tadeusza Tokarskiego, który na nagraniu opowiadał o łaźni żydowskiej w Łazach: „W okolicy, gdzie obecnie jest tunel pod torami, trochę wyżej był rów, którym płynęła woda ze źródła od posesji Sieniawskich. Miejsce to zagospodarowali Żydzi, wybudowali łaźnię, z której korzystali chłopcy od 16 roku życia i starsi mężczyźni. W budynku łaźni był piec i mały basen, a w nim   rury z gorącą wodą, które podgrzewały wodę w basenie. Żydzi zawsze kąpali się przed szabatem. Natomiast kobiety i dzieci kąpały się w domach w baliach i miednicach. Do Bożnicy chodzili tylko bogaci Żydzi się modlić”.

Wspominając przedwojennych Żydów z Łaz i okolic trudno było nie wspomnieć o niemieckim obozie pracy dla Żydów w Łazach. Mieścił się on przy zbiegu obecnych ulic Fabrycznej i Wysockiej. Więźniowie tego obozu wybudowali wieżę ciśnień przy ulicy Fabrycznej i inne budynki infrastruktury kolejowej w Łazach. Głównie  pracowali przy budowie torów kolejowych. Była to bardzo ciężka praca, a przy małych racjach żywnościowych nadmiernie wyczerpująca. Świadkiem pewnego zdarzenia był pan Witold Fajt, który na nagraniu opowiadał: „Trafiłem na moment taki jak dwóch Żydów wynosiło w takim zasobniku – koszu – odpady z kuchni, ale to była kuchnia dla więźniów, bo tam były zgnite liście i brukwie. Widziałem jak ci więźniowie wysypywali resztki z tego pojemnika i rękami ładowali do kieszeni, a między palcami wychodziła im taka maź. Tak ich Niemcy żywili i dlatego byli tacy słabi. Jak budowali tory to przywozili po czterech zmarłych podczas pracy, a potem wywozili ich do wspólnego dołu w lesie na uroczysku Lipie”. Z dostępnych materiałów wiemy, że niemiecki obóz pracy dla Żydów w Łazach został zlikwidowany pod koniec 1943 roku lub na początku 1944 roku. Zapraszamy na kolejne spotkanie z cyklu „Znane i nieznane losy bliskich” 26 czerwca 2024 roku o godzinie 16.00.