W upalne sierpniowe popołudnie spotkałyśmy się, aby omówić książkę Per Pettersona „Kradnąc konie”. Książka opowiada o życiu schorowanego emeryta, który postanowił spędzić resztę swoich dni w leśnej głuszy wraz z ukochaną suką Lyrą.
Trond świadomie izoluje się od ludzi nadal bolejąc nad tragiczną śmiercią żony i ulotnością życia, szuka spokoju i zapomnienia oddając się zajęciom związanym z naprawą starego domu. Jako typowy przedstawiciel ludów północy bardzo skryty, tłumi w sobie emocje i skrzętnie ukrywa przed otoczeniem swoje życie, co nie przeszkadza mu w utrzymywaniu poprawnych relacji ze swoim jedynym sąsiadem. Czar samotności pryska, ponieważ obaj rozpoznają w sobie chłopców z odległej młodości, wracają wspomnienia, a wraz z nimi analiza burzliwych wypadków minionych lat.
Petterson z zaskakującym spokojem przedstawia trudne relacje męsko-męskie obfitujące w przyjaźń, nienawiść, egoizm, pożądanie, winę i karę, a to wszystko na tle nadchodzącego kresu życia.
Elżbieta Szfruga
I odczucia Pani Meli Gawor po przeczytaniu książki „Kradnąc konie”
Książka otwiera naszą wyobraźnię. Czytając ją całą duszą odczuwamy piękno krajobrazu i dzikość przyrody norweskiej. Niezwykłe bogactwo środków stylistycznych sprawia, że każde miejsce ma swój kolor i zapach, który pobudza nasze zmysły. Każdemu miejscu towarzyszą dźwięki krążące nad nami i wokół nas, jakby rozmawiały i roztaczały tajemniczą magię. Innym razem zatapiamy się w niezwykłej ciszy i kontemplujemy obrazy.