W miesiącu maju obchodziliśmy kolejną, już 75. rocznicę bitwy pod Monte Cassino. Polscy żołnierze wykazali się tam niebywałym bohaterstwem i hartem ducha, dlatego też majowe spotkanie z cyklu „Znane i nieznane losy bliskich” było poświęcone polskim żołnierzom, którzy przemierzyli niebywale trudną drogę, by ostatecznie dotrzeć do Ojczyzny. W klimat dramatycznych walk tamtych dni wprowadziły uczestników spotkania słowa i dźwięki pieśni polskiego żołnierza pt. „Czerwone maki pod Monte Cassino”. Wśród żołnierzy biorących udział w bitwie był mieszkaniec Łaz Mieczysław Sosnowski, którego losy oraz fotografie, dokumenty, medale, naszywki z polskiego munduru, pieczołowicie przechowywane w zbiorach rodzinnych, poznaliśmy dzięki uprzejmości wnuka Pana Andrzeja Sosnowskiego. Dziadek Mieczysław Sosnowski na wojnę wyruszył we wrześniu 1939 roku, a do domu powrócił w 1947 roku, zresztą niezbyt mile witany przez przedstawicieli ówczesnych władz. Oto kilka informacji o bohaterze majowego spotkania.
Mieczysław Sosnowski urodził się w 1915 roku w Łazach. Służbę czynną odbył w 11. Pułku Piechoty w Tarnowskich Górach. Po jej zakończeniu pracował na kolei w Warszawie. W chwili wybuchu II wojny światowej wcielony został do 85. Pułku Piechoty, w którego szeregach walczył w obronie Lwowa. W dniu 18.09.1939 roku został deportowany w głąb Rosji przez NKWD. Najpierw przebywał w obozie w Szepietówce, a potem w łagrach sowieckich w okolicy Archangielska. 15 września 1941 roku wstąpił do armii polskiej tworzącej się pod dowództwem gen. Władysława Andersa na terenie Rosji i rozpoczął służbę w 5. baonie saperów 5. Kresowej Dywizji Piechoty jako rusznikarz. W maju 1942 roku wraz z żołnierzami 2 korpusu Polskiego dotarł do Persji, potem Iraku, Palestyny, Egiptu, a następnie do Włoch, gdzie brał udział w kampanii Włoskiej w bitwach o Monte Cassino, Ankonę i Bolonię. W 1946 roku wyjechał do Wielkiej Brytanii do obozu wojskowego w Edynburgu, skąd w czerwcu 1947 roku powrócił do kraju. Awansowany do stopnia plutonowego jako szofer mechanik samochodowy. Życie zawodowe związał z koleją w Łazach, gdzie pracował jako maszynista. Pasją jego było modelarstwo, budował różne modele samolotów. Głęboko w pamięci zapadły nam jednak słowa wypowiedziane przez Mieczysława Sosnowskiego, które wspomniał wnuk: „Gdyby na cmentarzu był grób gen. Sikorskiego i ojca, to pierwszą świeczkę zapaliłby na grobie generała w dowód wdzięczności za możliwość opuszczenia katorżniczego łagru na terenie Rosji i wstąpienia do polskiej armii”. Jak się łatwo domyślić, ta decyzja uratowała mu życie.